granit puzle
sabunia portal
trawa
kostka puzzle czy granit
Holzen ujrzał podchodzącego Casulona i usłyszał pytanie...
- Cóż byś nie czynił przeciw mnie w przeszłości, to rad jestem, że cię spotkałem, boś prawdziwie potężnym jest.
Bóg wstaje.
- Jak się pewnie domyślasz - pomogę Ci... Oczywiście, wszystko ma swą cenę, ale myślę, że się dogadamy...
Podchodzi do Casulona.
- Potrzebujesz czystych kamieni runicznych i to sporo? Hmm... i to sporo... Oczywiście, mam ich odpowiedni zapas, jednakże poczekaj jeszcze, gdyż widzę, że...
<Abbysal używa maszyny>
- ...teraz moja kolej!
Holzen podchodzi do maszyny. Podobnie jak w przypadku Abbysala, podszedł on do maszyny, wcisnął przycisk, oko się otworzyło.
- Jokie planety se życzysz?
- Pomyślmy... Jedna z nich, Hexer, ma być wielkim i wspaniałym ogrodem, pełnym drzew i krzewów, na których rosną najwspanialsze owoce i kwiaty. Ziemia ma być tam najżyźniejsza, a w niej rosnąc mają warzywa i dzikie zboża. Domki tam będą drewniane, a mieszkające tam rasy z prawami natury żyć będą, dążąc do utrzymania swych własności.
Coś zasyczało, kaszlnęło i maszyna wróciła do oczekiwania.
- Druga z nich - Kareliria - winna być planetą górską. Przeto ma być tam wiele pasm górskich - wielkich i ośnieżonych, pełnych surowców... W chmurach mają żyć burzowe olbrzymy; na lodowych górach - lodowi giganci; na ośnieżonych ziemiach - Saatowie, we wspaniałych fortecach... Wszędy także panować ma cisza, rzadko zakłócana w czasie pracy, a często w czasie wieczornych biesiad. Materiały nań wydobywane, winny być składowane i w razie potrzeb wykorzystywane do produkcji potężnych broni i twardych pancerzy.
I to życzenie zostało spełnione.
- No to, Casulonie, przejdźmy się do mej iglicy.
I ruszają razem, rozmawiając po drodze:
- Wiesz... Odnośnie tej ceny... to składa się ona na dwie rzeczy, które raczej nie winny wejść w twe interesy...
Przechodzą kawałek dalej...
- Po pierwsze - pragnę zostać twoim uczniem. Uczniem w płatnerstwie i kowalstwie. Na ile byś mi swych nauk udzielił, na tyle bym je przyjął, jednakże zorientuję się, jeśli jak szczyla traktował mnie będziesz... Ergo...?
W sumie to uczciwa cena za pomoc. A co jeszcze chcesz?
- Druga rzecz może być zarazem trudniejsza i łatwiejsza do przyjęcia i przyrzeczenia... Chcę, jeśliś w planach masz naszą eksterminację, bądź jakiekolwiek inne nas usunięcie, to oszczędzisz na sam koniec tych, z którymi me drogi skrzyżowały się mocniej. Byłoby ich czterech: Markos, Selena, Naoko oraz Blade. Oczywiście, jeżeli Cię zaatakują, to ta prośba wiążącą nie jest, jednakże jeżeli ty miałbyś być agresorem, to odstąp ich - jeżeli nie całkowicie, to przynajmniej na sam koniec... I cierpień im oszczędź...
Aż takiej eksterminacji nie planuję. Na ten czas. Żyjemy razem, ty pomożesz mi, ja tobie i tak kręci się nasze życie. Zgoda.
- Przyrzekasz?
<Kładzie prawą rękawicę tam, gdzie powinno być serce.>
Na patronat łyżek, który towarzyszy mi od samego początku.
- W ten czas! Właśnie doszliśmy!
Przechodzą przez podwórko, słysząc trąbiącego nieprzyjaźnie Andrzeja.
- Spokój!
I Andrzej posłusznie wrócił na wybieg.
- Zejdźmy więc do piwnic, tam trzymam swe zasoby.
Schodzą więc razem po wilgotnych schódkach. Mijają po drodze wielkie kadzie i beczki z kranikami.
- A! Tutaj trzymam najprzedniejsze zapasy na deszczowe i chłodne wieczory oraz domówki. Trzeba będzie niedługo coś odkorkować...
Przechodzą obok wielkich pieców. Zapach tworzonych tu serów powaliłby ogra...
- Tutaj są piece do tworzenia serów wszelakiej maści. Na szczęście ja sery lubię, a ty czuć nie musisz, więc ten zapach nic nam nie zrobi.
Przechodzą obok niedokończonych nagrobków, pomników, urn, waz i wszystkiego, co z minerałów i skał wykonać można.
- A tutaj tworzę rzeczy, które być może upamiętnią to, kim ktoś był, gdy już go nie ma... Obawiam się, że za czasu niedługiego będę musiał stworzyć coś na pamięć Kendry... Ale to przyszłość i obym nie musiał tworzyć tego... To jednak tylko pobożne życzenia...
Dochodzą nareszcie do składziku. Ogromne wrota witają ich.
- Poczekaj tu chwilę.
Holzen podchodzi do drzwi i wyciąga q nim ręce.
- Apple!
<cisza>
- Kiwi!
<to samo>
- Pomidor!
<nic>
- Kurde... Hej, Casul, jak się nazywa ten owoc, co ja go tak mało lubię?
Arbuz?
- Nie!
Agrest?
- Toś palnął!
No chyba nie melon?
Drzwi otwierają się...
- Bingo!
Holzen wchodzi i zaczyna przerzucać różnorakie granity, lonsdaleity, marmury, rubiny i kryształy. Cześć odbija się od Casulona.
- Moment... Gdzieś tutaj były... To? Nie, to żelbeton... Może to? Nie, to złoto... No to może... TO! Jest! MAM ZASRAŃCE!
Bóg wyciąga wielką paczkę z kamieniami runicznymi. Zdmuchuje kurz, który ląduje na Casulonie.
- Trochę kurzu nań, ale są aktywne... Wyczuwam ich moc... Wystarczy na nich odpowiednie runy wyryć, a moc swą odpowiednio skierują...
Ale ja się nie znam na magii runicznej. Dlatego cię poprosiłem o pomoc.
- No dobra... Chwilę to zajmie...
<Mija kwadrans>
- Ok, gotowe! Wszystkie runy należy teraz odpowiednio ułożyć, żeby stworzyły monumentalny i wspaniały łuk do przejścia w czasie... Jest jednak pewien mankament... Trzeba lubić puzzle... Ty raczej nie będziesz miał problemów, ale jakby co, to umieściłem w środku instrukcję, jakby ktoś był mniej obeznany w tym od Ciebie.
Holzen podaj paczkę Casulonowi i wychodzą razem z piwnicy.
Wielkie dzięki. O jeden krok bliżej do celu. Naukę zaczniemy, gdy będziesz chciał... I gdy będę miał czas.
- W porządku.
I Casulono odszedł w swoim kierunku.
Cytat
A sami byli dla siebie większym ciężarem niż ciemność. Mdr 17,20
A sami byli dla siebie większym ciężarem niż ciemność. Mdr 17,20_2