grochówka - kalorie
sabunia portal
Nie ma co się przejmować kaloriami...
Ja zawsze jem to co lubię i w ilości na jaką mam ochotę, a kaloriami sobie nie zawracam głowy.
dokladnie gdybym miala patrzec na to co jem i czy nie ma za duzo kalorii to bym z glodu umarla ja choc niby po mnie nie widac lubie zjesc i to najlepiej duze i slodkie w ogole moje prosby zostaly wysluchane mialam na obiad zupe i to grochowke
A i owszem mam. W zasadzie dokładnego źródła nie podam, bo go nie pamiętam. Mianowicie chodzi o dietę. W średniowiecznej armii podstawę wyżywienia stanowiło nie mięso (na to było stać tylko możnych), jak się wszem i wobec wydaje, ale kaloryczne ziarna, takie jak np. soczewica czy kasza. Długoterminowe spożywanie tych potraw drastycznie zwiększa poziom tłuszczu (tkanka tłuszczowa jest rozbudowana), ale i nie tylko. Ma to też ogromny wpływ na tężyznę fizyczną oraz sprawność. Kasza z chlebem i gulaszem do dziś jest serwowana w armii. Podobnie jak grochówka To nie wzięło się ot tak, a ma dłuuuugoletnią tradycję. Jest tanie i kaloryczne. Kalorie=energia, a energia= siła.
Jako ciekawostkę podam, że już gladiatorzy, wcinali soczewicę, a dodatkowa tkanka tłuszczowa miała służyć jako naturalny pancerz (zauważcie, że retiarius poza ogromnym naramiennikiem i jedna nagolennicą w zasadzie w ogóle nie był opancerzony, a cięcia czasem siadały i trza było przeżyć). Tłuszcz zamoistnie tamował krwotoki i starożytni o tym wiedzieli.
W średniowieczu służył jako paliwo.
Wystarczy obejrzeć chociażby szkielety poległych w bitwach żołdaków. Grube, masywne kości z dużą zawartością fosforu (soczewica, kasza, groch, fasola = fosfor).
A ile to jest "długotrwały ból mięśni"? Bo po ostatnim weekendzie ok. 190 km w dwa dni, po schodach bez grymasu wchodziłem dopiero w środę :)
Norma ;)
A w czasie jest pies pogrzebany. 8 godz. tyrki i drobnica w domu nie dają zbyt dużego marginesu na własne widzimisię. I tak Kitka po nóżkach winienem całować, że w weekendy daje mi znikać na pół dnia :)
Zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Dopisałem to dla uczciwości...
Niczego nie chcę zrzucać, dobrze mi z aktualnym stanem posiadania. Ba, mógłbym nawet trochę przytyć, bo na moich 203 cm raczej tych 95 kg nie widać :)
Więc jedz ;)
Postaram się zatem coś jadać, mimo że o ok. 6 rano, kiedy wyjeżdżam nie za bardzo mam na jedzenie ochotę. Jakieś śniadaniowe typy, dające motywację w trasie :D
Fasolka po bretońsku, grochówka, bee gees itp. dają niesamowitego kopa na trasie. Drobna sugestia: jeśli jedziesz z kimś to jedź ostatni ;)
A na poważnie.. ja lubię maślankę owocową, jest kaloryczna, zawiera sporo białka i nie potrzeba przyrządzania z rana ;) Jak chcesz spróbować prawdziwej paszy kolarzy to makaron z jogurtem naturalnym (bez cukru wg purystów, z miodem np. dla smaku ;) ). W przypadku gdy nie walczysz o sekundy to wystarczy zjeść coś, co Ciebie nie pogoni za bardzo i zapewni pewną energię. Potrzebujesz trochę pustych kalorii żeby poszło w pedały podczas jazdy, najlepiej mieszanka prostych i złożonych węglowodanów (makaron). Nie znam Twoich preferencji smakowych, więc bierz tylko pod uwagę, żeby nie zabrakło energii i żebyś nie musiał latać co godzinę w krzaki. Z tym akurat bywa różnie. Znajomi po pół litra maślanki czasami muszą, ja mogę wypić 2 litry bez problemu, ale ja całe życie na produktach mlecznych... ;)
Cytat
A sami byli dla siebie większym ciężarem niż ciemność. Mdr 17,20
A sami byli dla siebie większym ciężarem niż ciemność. Mdr 17,20_2